City Hunter (2011)


Tytuł oryginalny: Siti Heonteo
Produkcja: Korea Pd
Gatunek: komedia sensacyjna, dramat, polityczny
Liczba odcinków: 20
Obsada:  Lee Joon Hyuk, Lee Min Ho, Park Min Young

        Po dobrym wrażeniu jakie wywarła na mnie drama Bad Guy postanowiłam obejrzeć coś w podobnych klimatach i mój wybór padł na miejskiego łowcę. Chociaż byłam nieco sceptycznie nastawiona, widząc jak dużo będzie tu problemów politycznych, ostatecznie włączyłam pierwszy odcinek, aby sprawdzić, czy jak w przypadku poprzedniej produkcji, ta także wciągnie mnie od pierwszych minut. Wniosek? Nawet nie wiedziałam kiedy minęło 20 odcinków! Co ciekawego serwuje nam w swoim menu City Hunter? Kolejny motyw zemsty, tym razem, z domieszką romansu. Na całe szczęście Korea nie podaje nam tutaj powtórki z rozrywki po oszałamiającym sukcesie Bad Guy'a. Obie dramy różnią się definitywnie, chociażby tym, że City Hunter przedstawia nam drugą stronę medalu.

O FABULE:


      Mówią, że miłość i oddanie ojczyźnie nie idą w parze. Zwykle koniecznym jest wybierać między jednym, a drugim. O tym przekonał się sam Lee Jin Pyo, członek tajemniczej wyprawy tajnej jednostki wojskowej Korei Południowej. Oddział, którym dowodził miał za zadanie napaść na władzę KRLD (Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej), potocznie zwaną Koreą Północną, jednak plan się nie powiódł. Aby nie dopuścić do wybuchu konfliktu, rząd południowokoreański, w osobie czterech ministrów oraz prezydenta, w tajemnicy postanawia pozbyć się żołnierzy, którzy życiem ryzykowali dla swojej ojczyzny. Rozstrzelani u wybrzeży Korei Północnej mieli zamilknąć na zawsze. Pech chciał, że jeden z nich przeżył. Lee Jin Pyo, uratowany przez swego przyjaciela, któremu tuż przed wyprawą urodził się syn, planuje zemstę na osobach odpowiedzialnych za rzeź, o której świat nigdy nie słyszał. Porywając syna swego przyjaciela, wyjeżdża do Tajlandii, gdzie wzbogaca się na produkcji i sprzedaży narkotyków. W tym samym czasie wychowuje chłopca, któremu nadaje imię Lee Yoon Sung. Ma on za zadanie pomścić śmierć swojego prawowitego ojca oraz zamordowanych rodaków. Chłopak wychowany z bronią w ręku, na twardych i nieludzkich zasadach swego przybranego opiekuna, buntując się przeciw jego brutalnemu postrzeganiu słowa „zemsta”, planuje na swój własny sposób wymierzyć sprawiedliwość.

       28 lat później dorosły już Lee Yoon Sung wraca do Seulu wykonać powierzone mu zadanie. Prosty plan komplikuje się, gdy na drodze do jego spełnienia pojawia się piękna i osobliwa ochroniarz Kim Na Na oraz matka głównego bohatera. Wśród manipulacji uczuć i obietnic nie łatwo odnaleźć samego siebie i trudno pogodzić się z prawdą. Co dokładnie stało się u wybrzeży KRLD?

BOHATEROWIE:



       Lee Min Ho, grający postać Yoon Sung, dzięki tej roli stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych aktorów azjatyckich na zachodzie. Pierwszy raz zetknęłam się z nim w „Personal Taste”, gdzie nie za bardzo przekonał mnie do siebie swoją grą aktorską, jednak tutaj byłam pod wrażeniem. Lee Yoon Sung jest bardzo ciekawą postacią. Na początku poznajemy go jako nieposłusznego łobuza o silnym poczuciu sprawiedliwości i czystym, nieskalanym zbrodnią sercu. Będąc kolokwialnym, jest to taki złoty chłopak, który z czasem poznaje po co i dlaczego jest tak surowo wychowywany przez Lee Jin Pyo. Jego dzieciństwo kończy się w momencie, gdy zostaje zamordowana pewna tajlandzka kobieta, która jako jedyna opiekowała się nim jak synem i dała mu prawdziwą rodzicielską miłość. Od tej pory Lee Yoon Sung ma jasno postawiony cel i na własną rękę planuje zemstę, a  jego największym wrogiem staje się człowiek, który go wychował. Główny bohater, który nie miał łatwego życia, z czasem musi przyznać się przed samym sobą, że zwyczajnie się zakochał. A kobiecie, która jest mu przeznaczona, jak i innym osobom, na których mu zależy, grozi wielkie niebezpieczeństwo i to nie ze strony rządu południowokoreańskiego, a ze strony jego przybranego ojca.


       Kim Sang Joong to weteran koreańskiej kinematografii. Każda produkcja z jego udziałem okazuje się strzałek w dziesiątkę! Mało jest takich aktorów, którzy swoim wieloletnim doświadczeniem i niewątpliwym talentem potrafią wzbudzić w widzu naprawdę skrajne emocje. Kim San Joong nie zawiódł mnie i tym razem, wcielając się w postać Lee Jin Pyo. Niczym koreański Steven Seagal rzuca się na swoją ofiarę, chcąc ją doszczętnie zniszczyć. Równocześnie nienawidziłam go i mu współczułam. Mamy tu do czynienia z człowiekiem, który uważa, że maksyma "życie za życie" jest najlepszą zemstą. Niestety syn jego przyjaciela, w którym pokłada on swoje wielkie nadzieje, wybiera skuteczniejsze i, jakby nie spojrzeć,  brutalniejsze metody. Yoon Sung słusznie uważa, że śmierć to tylko wybawienie dla tych, których oboje chcą zniszczyć. Tutaj rodzi się konflikt ideologiczny między wspólnikami i żaden z nich nie chce odpuścić. Warto zwrócić uwagę na to, jak Jin Pyo traktuje głównego bohatera. W zasadzie dopiero pod koniec dramy pokazuje jakiekolwiek uczucia względem dziecka, które wychował. Dla własnej żądzy zemsty zniszczył życie syna swego najlepszego przyjaciela i jego żony. Skrzywdził wiele osób, jednak nie wiele to dla niego znaczyło. Jedyne, co utrzymywało go przy zdrowych zmysłach to zemsta, której poświęcił całe swoje życie. Bez wątpienia jest to postać nie tyle zła, co tragiczna.


        Co mogę powiedzieć o Park Min Young grającej Kim Na Na? Urzekła mnie. Wyglądem i talentem. Postać Kim Na Na, ukochanej głównego bohatera, jest, według mnie, jedną z najlepszych postaci żeńskich, jaką było mi dane do tej pory zobaczyć (poza Mae Ri z „Mary Me, Mary!”). Od początku, kiedy tylko ją zobaczyłam pomyślałam sobie, że wygląda jak niewiniątko, a tu proszę - czarny pas w judo, więc i dokopać nieźle potrafi jak jej coś nie podpasuje. Kobieta, pomimo swojej delikatnej urody, ma niebanalny charakterek, jak na prawdziwą Koreankę przystało. Bynajmniej nie jest irytująca, jak większość nic nieznaczących ról żeńskich, postać, która ucieka i piszczy na widok krwi. Tak, Kim Na Na jest zdecydowanie odważną, choć nieco pochopną kobietą, która słysząc "zostań, to niebezpiecznie", śmieje się w twarz i osłania ludzi własną piersią, tudzież plecami - w zależności od okoliczności. W sumie czego innego można było się spodziewać po ochroniarzu? 



Warto również wziąć pod lupę Prokuratora Kim Joung Jo (Lee Joon Hyuk). O ile na początku denerwował mnie niemiłosiernie i czasami miałam ochotę mu przyłożyć, tak pod koniec wielbiłam go i kochałam, przepraszałam i doceniałam. Za późno, po fakcie. Ale przynajmniej nie okazał się skończonym palantem. Jego postać, owiana lekką tajemnicą, mocno zaznaczyła mi się w pamięci. Joung Jo z pewnością ma w sobie wiele z cech podręcznikowego stróża prawa. 

       Co do reszty bohaterów polecałabym bliżej przyjrzeć się roli, jaką odgrywała matka w życiu głównego bohatera. Jej miłość względem rodzonego dziecka jest godna wynagrodzenia i w produkcji została przedstawiona naprawdę wiarygodnie - co niestety nie zdarza się często. Warto jeszcze zapoznać się z byłą żoną Prokuratora Kim - jest to kobieta, którą pokochałam za lojalność.

MUZYKA / SCENOGRAFIA:

        Jestem wniebowzięta. Nie oczekiwałam, że soundtrack aż tak mi się spodoba. Urocza, melodyjna i wprawiająca w dobry humor lekka piosenka o pierwszym uczuciu miłości "Girl's Day" oczarowała mnie już na samym początku. Dodając do tego pewne, ostre brzmienia "Goodbye" oraz "It's Alright" oraz piękne ballady "Lonley Day", "Suddenly" oraz "I only look at you", wszystko to sprawia, że słuchacz jest w pełni zadowolony. Muzyka robi to czego się od niej oczekuje - buduje napięcie i przyjemnie wtapia się w tło. 

        Akcja dramy rozgrywa się głównie w Seulu, jednak pierwszy odcinek urzeka przepięknymi orientalnymi widokami Tajlandii (min. pływającymi rynkami). Jako, że ogólne zdarzenia przedstawione są w stolicy Korei Południowej większość scenografii stanowi miasto. Jednak jest też wiele romantycznych scen estetycznych i kolorowych dla oczu, które cieszą i dają uczucie sytości.   

PODSUMOWANIE:


          City Hunter to nie tylko typowa opowieść o zemście, ale także o różnorodnych sposobach postrzegania świata i ludzi. O tym, jak ważna w życiu jest rodzina, miłość i poświęcenie dla spraw, w które wierzymy. Na całe szczęście mocno zarysowany konflikt między ojcem, a synem ma swoje wyjaśnienie, a nie gubi się gdzieś w środku historii - ostatnio miałam prawdziwego pecha do takich nieścisłości scenariusza. Główny bohater, choć z góry skazany na swoje przeznaczenie, ze wszystkich swoich sił stara się wyjść z labiryntu zgotowanego mu przez los. 

       City Hunter jest jedną z trzech, czy może czterech, najlepiej ocenianych przeze mnie produkcji koreańskich o tematyce poważnej z nutą komedii. Trzeba przyznać, że kto jak kto, ale nie amerykanie, nie Chińczycy a właśnie Koreańczycy jak nikt inni potrafią stworzyć najlepsze filmy i seriale kryminalne, sensacyjne, thrillery oraz dramaty. Podsumowując, City Hunter jest dla mnie dramą godna obejrzenia, mimo dużej ilości odcinków, co jest chyba jedynym minusem tej produkcji – zwykle męczą mnie długie dramy, chociaż tutaj tego nie odczułam.  

Ocena:
9/10
___________________
TŁUMACZENIE:
Gdzie? FORUM BAKA
Online: Brak

Komentarze

  1. Hej mam pytanie :)
    Nie rozumiem zakończenia dramy xD mogłabyś mi je wyjaśnić? :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

[POLECANE DRAMY JAPOŃSKIE] Romans Szkolny

[POLECANE FILMY JAPOŃSKIE] Romans