Lovers Vanished (2010)
Produkcja: Korea Pd
Gatunek: dramat, romans
Reżyseria: Jo Chang-Ho
Obsada: Kim Nam Gil, Woo Seul Hye Hwang, Jung Yoon-Min
Obejrzałam ten film z czystej ciekawości. Po zapoznaniu się z Kim Nam Gil'em w dramie "Bad Guy", nie mogłam odpuścić sobie zobaczenia więcej produkcji z jego udziałem. Do "Lovers Vanished" zabierałam się od dłuższego czasu, jednak dopiero fakt, że gra tu owy aktor znacznie przyśpieszył moją decyzję. Od tej produkcji oczekiwałam przede wszystkim dobrej gry aktorskiej, która nie rozczarowała mnie ani trochę. Cała reszta to raczej kwestia gustu, bowiem fabuła może nie wszystkim przypaść do gustu. Jeśli o mnie chodzi - film zmusił mnie do namysłu nad kilkoma rzeczami.
O FABULE:
Główny bohater, Su-in, jest dobrze zapowiadającym się kucharzem i świat stoi przed nim otworem. Niespodziewanie zostaje oskarżony o zamordowanie własnej żony i trafia do więzienia, gdzie poznaje młodego magika cierpiącego na HIV, Sang Byun'a. Nieco później dowiaduje się, że więźniowie będący nosicielem wirusa mogą zostać warunkowo zwolnieni, aby ostatnie dni życia spędzić w więziennym szpitalu. Su-in, po wcześniejszych nieudanych próbach ucieczki, nie zastanawiając się nad konsekwencjami, wstrzykuje sobie krew Sang Byun'a, który z niewiadomych powodów nie chce skorzystać z możliwości wyjścia. Prosi jednak głównego bohatera, aby ten odwiedził pewną kawiarnię …
Dlaczego Su-in tak bardzo chce wyjść na wolność? To już nic nowego, że kolejną produkcję koreańską rozpoczyna zemsta. Jednakże, "Lovers Vanished" nie opiera się głównie na tym motywie. Jest on raczej początkiem szeregu innych zdarzeń i konsekwencji, z jakimi musi zmierzyć się główny bohater. Su-in wie kto jest mordercą jego żony. Na własną rękę postanawia wymierzyć sprawiedliwość i oczyścić się z zarzutów. Po ucieczce ze szpitala znajduje mężczyznę odpowiedzialnego na śmierć żony, który okazuje się być … księdzem! Dowiaduje się również, że kobieta, z którą żył, była w ciąży i nie było to jego dziecko. Winny przyznaje się do zarzucanych mu czynów, jednak nieco później na oczach głównego bohatera skacze z urwiska, odbierając sobie życie. Od tej chwili wszelka szansa na oczyszczenie się z zarzutów odchodzi w zapomnienie. Za Su-in’em zostaje wysłany list gończy. Nie mając większego wyboru, a chcąc się gdzieś ukryć, postanawia spełnić prośbę Sang Byun'a i odwiedza kawiarnię „Luth”.
Lokal prowadzi młoda, tajemnicza kobieta imieniem Mi-ya. Nie jest ona w stanie poradzić sobie z trudem utrzymania miejsca swojej pracy, tym bardziej, że niedawno odszedł główny kucharz. Bojąc się, że będzie musiała zamknąć kafejkę, nagle spotyka Su-in’a i po dłuższej rozmowie zatrudnia go jako kucharza. Tak zaczyna się ich historia. Wkrótce między głównymi bohaterami rodzi się głębsze uczucie. Oboje skrywają przed sobą pewną tajemnicę. Kim tak naprawdę są Mi-ya i Sung Byun?
BOHATEROWIE:
Kim Nam Gil pokazał się z bardzo dobrej strony, jednak nie było to to samo wrażenie, co po "Bad Guy'u". Jestem nieco zawiedziona, oczywiście nie grą aktorską, a flegmatyczną postawą bohatera, jego biernością. Spójrzmy prawdzie w oczy - postaci, w którą się wcielił, brakowało charakteru. Ciężko stwierdzić jakim człowiekiem jest Su-in i co czuje. Z pewnością jest zagubiony, co momentami trochę irytowało widza, jednak widocznie postać miała tak wyglądać. W sumie jak inaczej może wyglądać i zachowywać się człowiek zakażony wirusem HIV, który wie, że nie zostało mu zbyt wiele czasu? I to przez własną głupotę. Bądźmy wyrozumiali. Nie myliłam się, mówiąc, że głównym plusem filmu jest gra Kim Nam Gil’a. Delikatny uśmiech, który czaił się gdzieś w kącikach jego ust i smutne, nad wyraz spokojne spojrzenie są podsumowaniem życia, które przegrał na swoje własne życzenie. Postać Su-in'a nie jest postacią, od której się dużo oczekuje - została pokazana jako zwykła osoba. Mówi się, że najtrudniej jest zagrać człowieka prostego i pospolitego. Aktor zrobił to bardzo naturalnie. Poza tym miło było zobaczyć go w roli kucharza. Nic nie działa tak na kobiece serca, jak przystojny mężczyzna w kuchni. W dodatku potrafiący gotować.
Główny bohater poznaje Mi-ye jako kobietę strachliwą i zamkniętą w sobie. Pomimo młodego wieku, jest ona osobą doświadczoną przez los i niechętną wobec jakichkolwiek znajomości z zewnątrz. Samotnie mieszka i prowadzi kawiarnię w malutkim nadmorskim miasteczku z dala od większej cywilizacji. Nie lubiłam tej postaci. Mi-ya była dla mnie po prostu osobą wypraną z uczuć i emocji, która jak cień snuła się po całej fabule.
Główny bohater poznaje Mi-ye jako kobietę strachliwą i zamkniętą w sobie. Pomimo młodego wieku, jest ona osobą doświadczoną przez los i niechętną wobec jakichkolwiek znajomości z zewnątrz. Samotnie mieszka i prowadzi kawiarnię w malutkim nadmorskim miasteczku z dala od większej cywilizacji. Nie lubiłam tej postaci. Mi-ya była dla mnie po prostu osobą wypraną z uczuć i emocji, która jak cień snuła się po całej fabule.
W główną rolę kobiecą wcieliła się Woo Seul Hye Hwang, która w ogóle mnie nie zachwyciła. Było to moje pierwsze zetknięcie się z tą aktorką i jak dla mnie, mogłaby równie dobrze nie występować w produkcji. Postać Mi-ye była, co prawda znacząca, i z perspektywy samej postaci - ciekawa, jednak już na początku nieco mnie irytowała. W miarę jak sytuacja się rozwijała a Mi-ya doświadczała nowych przeżyć, przeważnie niemiłych, zaczęłam ją tolerować a na końcu nawet lubić, dzięki czemu ostatecznie wykrzesałam z siebie trochę zrozumienia dla jej postaci. Uważam, że swoje przeżyła i to zadecydowało o jej stosunku do pewnych spraw. W wielu momentach się z nią nie zgadzałam. Możliwe, że była to niezgodność charakterów. Większość widzów nieświadomie utożsamia się z głównymi bohaterami filmów i książek. Ja nie jestem wyjątkiem. Jednakże, patrząc na Mi-ye nie czułam do jej postaci żadnych bardziej pozytywnych czy negatywnych uczuć. Oglądałam jej poczynania na ekranie z wysoko uniesionymi brwiami i zastanawiałam się, o czym ta kobieta myśli i, o czym myślała w przeszłości.
MUZYKA / SCENOGRAFIA:
Na soundtrack składają się delikatne motywy muzyczne, które są ukojeniem dla ucha, budują napięcie i dodają fabule tajemniczości. Przyjemne dla oka nadmorskie miasteczko. Fale obijające się o skały, a na wzgórzu mała kawiarnia "Luth". Piękne ujęcia. Wszystko tworzy wyjątkowo magiczny klimat. W połączeniu ze ścieżką dźwiękową, scenografia sprawia, że wkraczamy w równoległy świat. Wydaje się nam, że na świecie istnieje jedynie dwoje głównych bohaterów, a życie innych ludzi toczy się gdzieś obok. Trudno orzec kto tu znajduje się na marginesie. Czy to społeczeństwo porzuciło ich, czy to oni porzucili społeczeństwo? W oczy rzuca się kontrast kolorystyczny. Dzień jest nie tyle słoneczny, co bardzo jasny, zaś noc ciemna i nieprzyjemna, wręcz surowa. Postaciom wszędzie towarzyszyła mglista poświata.
Warto wspomnieć również o pięknej i namiętnej scenie łóżkowej pod koniec filmu. Była ona bardzo realistyczna i dopracowana w najmniejszym szczególe. Zawierała sporą dawkę emocji i pożądania. Z resztą ... Czego innego można było się spodziewać po aktorze, który słynie z nieprzeciętnych scen łóżkowych?
PODSUMOWANIE:
Mimo kilku niedociągnięć, kilku niewyjaśnionych spraw - takich, jak między innymi magia, która widocznie miała ogrywać jakąś większą rolę, a odgrywała ją jedynie na początku i końcu historii - i surowości filmu, "Lovers Vanished" była całkiem niezłą produkcją. Nie jakąś szczególnie wyśmienitą, ale zapadającą w pamięć i miłą dla oka - Kim Nam Gil, wiem jestem jedno-tematowa. Minusem dla niektórych może być wolno tocząca się akcja, jednak, według mnie, pośpiech był tu absolutnie nie wskazany.
Po obejrzeniu filmu, zastanawiałam się, co chciał nam przekazać scenariusz i reżyser? Moim zdaniem "Lovers Vanished" ukazuje przede wszystkim głupotę ludzką. Główny bohater, nie wiedząc nic o skutkach i przebiegu choroby, bez namysłu decyduje się być jej nosicielem. I to w imię czego? Dla zemsty? Swoją głupotę uświadamia sobie jednak zbyt późno, zostaje mu nie wiele więcej, niż czekanie na śmierć. Scenarzysta przedstawił również poważny problem ludzi chorych na AIDS. Główni bohaterowie są w licznej / nielicznej grupie osób, którzy zamiast walczyć o każdy dzień i czerpać z niego, co najlepsze, biernie czekają na koniec swojego życia.
Uważam, że tutaj każdy znajdzie coś dla siebie - czy to przepiękny romans, który niewątpliwie odgrywa tu ważną rolę, czy dramat będący podstawą ludzi nieuleczalnie chorych. Wszystko to wzrusza i zachęca do namysłu. Powinno się zapamiętać, że w życiu niewiele rzeczy jest przypadkowych. Sami tworzymy swój los, nie martwiąc się o szczegóły, które nieraz okazują się znacznie bardziej tragiczne w skutkach, niż nam się wydaje.
Uważam, że tutaj każdy znajdzie coś dla siebie - czy to przepiękny romans, który niewątpliwie odgrywa tu ważną rolę, czy dramat będący podstawą ludzi nieuleczalnie chorych. Wszystko to wzrusza i zachęca do namysłu. Powinno się zapamiętać, że w życiu niewiele rzeczy jest przypadkowych. Sami tworzymy swój los, nie martwiąc się o szczegóły, które nieraz okazują się znacznie bardziej tragiczne w skutkach, niż nam się wydaje.
Ocena:
7/10
MORAŁ:
Szanujmy swoje życie, nim stracimy coś pięknego, coś czego jeszcze nie mieliśmy szansy poznać.
________________________
TŁUMACZENIE:
Gdzie? Lizards@DEEP
Online: Brak
Ciekawa recenzja. Na pewno zapoznam się z tym filmem ^-^
OdpowiedzUsuńChociaż ogólnie nie przepadam za filmami z motywem zemsty, to postaram sobie to obejrzeć, bo nie zapowiada się na historię, gdzie główny bohater tylko biega i wybija wszystkich w mieście.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle trafiłam tutaj po twoim komentarzu na moim blogu, którego nie prowadzę już przeszło z dwa lata, ale czasem zdarza mi się tak zaglądać. Aktualnie również prowadzę bloga z recenzjami dram i filmów azjatyckich, a tutaj na blogspocie.
Dodaję do obserwowanych i będę zaglądać;)
Mamy podobne zdanie na temat tego filmu. Tak się składa, że także prowadzę bloga z recenzjami dram i filmów azjatyckich. Poza tym zaciekawiło mnie, że jesteś ze Słupska, ponieważ mieszkam niedaleko, a w samym Słupsku chodziłam do liceum :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)