Q10 (2010)

Tytuł oryginalny: Q10
Produkcja: Japonia
Gatunek: romans, science fiction, komediodramat
Liczba odcinków: 9
Obsada: Sato Takeru, Maeda Atsuko, Kaku Kento

      Kiedy przeczytałam o czym ma być drama - od razu mnie to zniechęciło. Produkcja o robotach? Ile już ich było? Z miliony, do tego wszystkie takie same. Naprawdę miałam sceptyczne podejście do tej dramy, jednakże ze względu na moją ówczesną fazę na Sato Takeru, po "Bloody Monday", postanowiłam obejrzeć "Q10". Wydawało mi się, że będzie to lekka komedia fantastyczna. Nic bardziej mylnego. Zostałam miło zaskoczona. Produkcja, która opowiada o robocie? Jeśli tak właśnie myślicie o Q10 jesteście w wielkim błędzie. Dla mnie była to chwytająca za serce, zachwycająca opowieść o dorastaniu, marzeniach i smutnej szarej rzeczywistości. Po każdym odcinku przychodził u mnie moment, w którym wiele rozmyślałam nad sobą i swoim życiem. Jak ono miałoby wyglądać? Co mogę w nim zmienić? Czy mogę naprawić ten zepsuty do szpiku kości świat? Odpowiedzi udzieli Wam być może główny bohater tej dramy. Zapraszam na recenzję.

FABUŁA:


      Główny bohater, Fukai Heita jest zwykłym, czy może nie tak zwykłym licealistą, który od urodzenia miał kłopoty z sercem przez co większość swojego dotychczasowego życia przeżył włócząc się od szpitala do szpitala. Po udanej operacji nie marzył o niczym więcej jak o spokojnym życiu. Heita jest miłym, zwykłym licealistą, który jednak jakby to powiedzieć, przez swoja chorobę znacznie wydoroślał i mimo iż po zabiegu żyje jak jego rówieśnicy, zupełnie nie obchodzą go imprezy, dziewczyny, alkohol a zwłaszcza miłość. Stoi jakby na uboczu i modli się aby żyło mu się prosto i bez problemów. I tu ma chłopak problem. Przez zupełny przypadek w śmietniku znajduje dziewczynę. Pech chciał, że nie jest to zwykła dziewczyna - jest ona robotem. Idealnym robotem, który wszystkim, dosłownie wszystkim z wyglądu przypomina człowieka. Miękkość i temperatura ciała - ucieleśnienie każdego człowieka. Heita widząc, że ma do czynienia  z robotem, czyli potencjalnym dla niego przenosicielem problemów, których nienawidzi, najchętniej zignorowałby by swoje znalezisko, jednak z jakiś przyczyn (być może z ciekawości) nie może przejść obok tego obojętnie. Dziewczyna, czy raczej robot-dziewczyna nie ma imienia, lecz na tyle karku widnieje u niej napis "Q10". Tak oto rodzi się Kyuuto, która od tego czasu staje się członkiem społeczeństwa. Przed Heitą stoi nie lada zadanie. Jak spisze się w roli nauczyciela życia? Czy będzie w stanie pomóc zrozumieć Kyuuto otaczający ich świat i ludzkie uczucia? I najważniejsze pytanie - dlaczego akurat w tym momencie życia głównego bohatera pojawia się owy robot? Kryje się za tym, naprawdę piękna historia. Dowiecie się jej, oglądając dramę.

       Q10 jest dramą wielowątkową. Poza historią głównych bohaterów, poznajemy również ich kolegów z klasy i ich sposób patrzenia na świat. Każdy z nich staje przed trudnym problemem, który będzie miał wiele wspólnego z ich przyszłością. Decyzja o odejściu ze szkoły i przejęciu spraw rodzinnych, wyjazd z kraju, rozstanie z ukochaną, wielka samotność, uczucie bycia innym, bycia nieuleczalnie chorym. Wielka chęć zobaczenia świata. Każdy z bohaterów ma własne zdanie na te tematy. Jak potoczą się ich losy?

BOHATEROWIE:

      Sato Takeru wcielił się w postać Heity i idealnie do niej pasował. Główny bohater po wielkiej walce o życie czuje się nim zmęczony i pragnie przeżyć je spokojnie. Zachowuje się jak normalny nastolatek, jednak w głębi serca często filozofuje nad swoim życiem i jego sensem. Poznając Kyuuto decyduje się na pierwszy krok naprzód. Zaczyna rozumieć znaczenie słów najprostszych, a zarazem najtrudniejszych, takich jak zaufanie, miłość, rodzina, przyjaźń i zazdrość. Przekonuje się również o swojej inności. Nieświadomie Kyuuto staje się kimś bez kogo nie może się obejść. Traktując ją jak człowieka jest coraz bliżej odkrycia zagadki nieznanych mu dotąd uczuć. Heita jest myślicielem, dużo zastanawia się nad sensem życia, nad światem, nad tym dlaczego jest tak a nie inaczej. Nie oznacza to jednak, że jest pesymistą. Ogólnie, trudno powiedzieć coś dokładniej na temat jego postaci. Jest ona trudna do zrozumienia. Każdy odcinek zaczyna się i kończy filozoficzną puentą, dzięki której nie sposób jest nie zastanowić się na kilkoma rzeczami. Aktor, z resztą jeden z moich ulubionych, spisał się świetnie! Jego spokojny głos hipnotyzował, a słowa które mówił zapadały głęboko w pamięć. Jeszcze co do aktora - Sato, owszem zagrał świetnie, jak zawsze. Jednak denerwuje mnie, że uczepił się jednej charakteryzacji i jego bohaterowie są przeważnie do siebie podobni. Zawsze poważni, dobrzy, nie ogarnięci, bla bla. Może i to pasuje do jego wyglądu, ale luuudzie tam w wytwórniach, dajcie się chłopakowi rozwijać aktorsko, bo jeszcze stanie się coś złego i o zgrozo, wstąpi do boysbandu, zacznie tańczyć, śpiewać i robić akrobacje, a tego nie chciałabym oglądać. Wyobrażacie sobie Sato w jakiejś przygłupiej komedii?


      W postać Kyuuto wcieliła się Maeda Atsuko i była ona jednym z powodów dla których zaczęłam oglądać tę dramę. Uwielbiam i podziwiam tę aktorkę, a w roli Kyuuto niesamowicie mnie zaskoczyła. Nikt z Was zapewne nie ma pojęcia jak naprawdę można idealnie zagrać robota. Tak jak Johny Deep w Piratach w Karaibów stworzył własną postać Jacka Sparrow'a tak Maeda stworzyła własne wyobrażenie postaci. Czasami, oglądając dramę sama nie wiedziałam czy to gra aktorka czy robot. Naprawdę, przysięgam, że miałam wrażenie jakby podstawili prawdziwego robota - wszystko to jednak była gra aktorska. Tym właśnie przekonała mnie do siebie Maeda. Warto o niej wspomnieć, ponieważ pokazała coś nowego i obraz Kyuuto na zawsze wbił mi się w pamięć. Wracając jednak do postaci. Nie znalazła się ona blisko Heity na darmo. Miała ona zadanie do wykonania, jakie? Dowiecie się oglądając dramę. Kyuuto jest niesamowicie ciekawa. W momencie kiedy główny bohater ją włączył, narodziła się niezwykle ciekawa świata bestia. Jej jakże proste odpowiedzi, sprawiały że nawet najtrudniejsze problemy dało się rozwiązać miłym słowem. W gruncie rzeczy dochodziło się do wniosku, że ludzie sami sobie stwarzają problemy, podczas gdy prawda leży tuż przed ich nosem. Postać Kyuuto jest niezapomniana i nauczyła mnie naprawdę wiele.


      Bohaterowie drugoplanowi są niezwykle barwni i różnorodni. Naprawdę warto zwrócić uwagę na ich życie i problemy. Każdy z nich ma swoje przysłowiowe pięć minut w dramie i płynnie łączy się z fabułą. Mocną stroną dramy jest gra aktorska. Wielu znanych i mniej znanych aktorów spisało się wyśmienicie i byłam nimi oczarowana.

MUZYKA:


        Zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na mnie piosenka przewodnia - Takahashi Yu - "Honto no Kimochi". Taki piękny, niesamowicie inteligentny tekst i poruszająca za serce melodia sprawiły, że pokochałam ten utwór i poza nim cała reszta przestanie mieć znaczenie.

SCENOGRAFIA:

         Większość fabuły dzieje się w szkole głównych bohaterów, lub w jej okolicach. Nie jest to jednak nudne. W każdym momencie coś się dzieje, a to festiwal w którym uczestniczy cała klasa, a to koncert - jest co podziwiać. Akcja z ulic przenosi się do domów, szpitali, na puste pola. Charakteryzacja - naturalna, jak w każdej szkolnej dramie nie ma wyróżniających się ubiorów.

PODSUMOWANIE:


      Jeśli mam podsumować dramę, od razu powiem, że nie jest to kolejna bezsensowna produkcja o robotach! Jak już napisałam na początku - byłam pełna wątpliwości, marudziłam, przekładałam moment obejrzenia pierwszego odcinka. Niepotrzebnie. Jak czytałam, zauważyłam że wielu ludzi broniło się przed tą dramą, jednak nie doszukałam się u nich żadnych z nich, złych opinii. Każdy był mile zaskoczony.


       Bohaterowie poboczni i ich perypetie nie nudzą, są równie ciekawe jak wątek główny i co najważniejsze, każdy z nich jest unikalny i oryginalny. Nie sposób ich nie lubić, a jednak nawet jeśli tak się stanie - koniec zadziwi i to mocno. Ponieważ nic nie jest tym czym się wydaje, zwłaszcza w azjatyckich produkcjach, które uwielbiają zaskakiwać. Podsumowując. Płakałam, śmiałam się, miałam przysłowiową zawiechę, głupawkę, lekkiego doła, fazę nad rozmyślaniem o ludziach i świecie, no i duuuużo entuzjazmu dla Maedy, która grając Kyuuto zdobyła moje serce! I wielki plus ! Oczywiście jak na Japonię przystało nie więcej niż 9 odcinków po 45 minut. Zastanawiam się jak oni to robią? Bardzo ich za to cenię, ponieważ nienawidzę oglądać seriali, typu "moda na sukces". Już szlag mnie trafia jak chce obejrzeć tajwańską produkcję, bo kiedy widzę te bite 25 odcinków po godzinie to nawet ruszyć z miejsca mi się nie chce i kończę w połowie lub oglądam na raty.

Dla chętnych końcówka odcinka czwartego wraz z endingiem - "Honto no Kimochi".
Tłumaczenie: Yae z grupy lizards@DEEP - zapraszam do ściągania na forum.

OCENA:
9/10

Komentarze

  1. Z tym, że Sato gra cały czas role takich przybitcyh i cichych gości, to się zgodzę. A ja naprawdę lubię go jako aktora i strasznie bym chciała go zobaczyć w jakieś innej roli [ może niekoniecznie w komedii, beznadziejne Mei-chan mi wystarczy]. Całe swe nadzieje pokładam w jego najnowszej produkcji- Ruruouni Kenshin, może tam będzie lepiej.

    Przyznam, że kiedy pierwszy raz przeczytałam opis tej dramy, to się zniechęciłam i nawet nie zamierzałam jej oglądać [ nawet dla Takeru], ale po twojej recenzji widzę, że to była jednak zła decyzja. Na pewno się zapoznam z nią, bo wydaje się być niesamowicie ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie oglądałam tego typu filmów :) Muszę spróbować i poszerzyć swoje horyzonty :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

[POLECANE DRAMY JAPOŃSKIE] Romans Szkolny

[POLECANE FILMY JAPOŃSKIE] Romans