Himizu (2012)
Tytuł oryginalny: ヒミズ
Romanizacja: Himizu
Produkcja: Japonia
Gatunek: dramat psychologiczny
Reżyseria: Sion Sono
Obsada: Sometani Shota, Fumi Nikaido, Tetsu Watanabe, Mitsuru Fukikoshi, Kubozuka Yosuke
Powiem krótko: film mną wstrząsnął. Jest to jedna z tych produkcji, na które brak jakichkolwiek słów. Trudno opisać emocje, jakie targały mną podczas oglądania. Jest to jeden z tych ewenementów japońskiej kinematografii, który trzeba zobaczyć. Ludzie zagubieni w obliczu katastrofy, z którą przyszło się im zmierzyć. Zacieranie granic dobra i zła. Bezczynność, monotonia życia. Poczucie bezkresu i beznadziejności. Bohaterowie w poszukiwaniu prawdziwego siebie, staczają się na samo dno. Spotkacie tu retrospekcje przywołujące na myśl biblijną apokalipsę oraz nagromadzenie ukrytych znaczeń w każdej najmniejszej rzeczy. Niesamowita symbolika. Krzyk o pomoc. Apel do społeczeństwa. "Himizu" to wstrząsająca historia młodych ludzi, stojących na rozdrożu. W którą stronę pójdą? Co na nich wpłynie? Produkcja tej samej rangi co "Battle Royale", "Yami no Kodomotachi" i "Aku no Kyouten". Nie możecie jej przegapić.
FABUŁA:
"Akcja filmu rozgrywa się tuż po tsunami, które nawiedziło Japonię w marcu 2011r. 14-letni Yuichi Sumida mieszka z matką w prowizorycznym mieszkaniu w łodzi, która jest niechlubną pozostałością po Tohoku. Zajmują się wypożyczaniem łodzi na pobliskim jeziorze. Yuichi, w przeciwieństwie do swoich rówieśników, nie ma wygórowanych ambicji, nie chce się wyróżniać. Jego celem w życiu jest stanie się zwyczajnym, szarym człowiekiem i szanowanym dorosłym. W Yuichim podkochuje się koleżanka z klasy, Keiko Chazawa, dla której jest on obiektem swoistej obsesji. Wkrótce matka Sumidy wyjeżdża z nowo poznanym kochankiem, zostawiając syna na pastwę losu. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy yakuza żąda od Yuichi’ego spłaty długu jego ojca alkoholika. I tak – nastolatek porzucony przez matkę i ojca próbuje odnaleźć normalność w prawdziwie post-apokaliptycznym świecie." - opis pochodzi z bloga madebyazja.wordpress.com .
= POST-APOKALIPTYCZNY ŚWIAT =
Jeśli, widząc plakat reklamowy doszukujecie się tu romansu to czeka Was gorzkie rozczarowanie. Przemoc, brutalność, dramat społeczny i egzystencjalny to słowa, które opisują realizm produkcji. Film jest przestrogą. Przestrogą przed czym? Przed ludźmi? Światem? Samym sobą? To Wy musicie znaleźć odpowiedź na to pytanie. Co czuje człowiek w obliczu minionej tragedii, która w jedną chwilę zniszczyła całe jego życie? Szaleństwo. Rozpacz. Zagubienie. To tylko namiastka uczuć, jakie przedstawiają bohaterowie. Bohaterowie nie idealni. Przepełnieni nienawiścią, szaleńczym bólem, którego nie są w stanie zrozumieć. Stojąc chwiejnie na granicy dobra i zła, poszukują wartości, nauczyciela co wskaże im drogę. Ta wewnętrzna pustka jest najbardziej dotkliwsza dla młodzieży. Dla dzieci wkraczających w dorosłość. Zagubionych głównie z braku autorytetów. Z braku autorytetów nie wśród społeczeństwa, ale przede wszystkim wśród własnej rodziny. Wydawało by się, że w tej okrutnej grze zgotowanej przez los są oni z góry skazani na przegraną. A jednak ostatkiem sił, próbują walczyć. Jak trudna może okazać się wojna o spokojne jutro?
= PRZYKŁADNY DOROSŁY JAPOŃCZYK =
Produkcję mogłabym przyrównać do "Battle Royale" bowiem z tych trzech wyżej wspomnianych filmów, to z nim, "Himizu" ma najwięcej wspólnego. Są to zagadnienia związane z oddaniem wobec społeczeństwa. Typowy "must have" krwawo wyryty w umysłach przyszłych młodych pokoleń przez "ludzi dorosłych". Obsesja na punkcie bycia przykładnym dojrzałym człowiekiem w japońskim słowa tego znaczeniu jest tak silna i tak wrodzona, że nie sposób z nią walczyć. Jak ciężka droga prowadzi do odpowiedzialności za swoje czyny? Czemu dziecko, które nie może liczyć na swoją rodzinę, w skutek czego nie potrafi odróżniać dobra od zła, musi zawsze cierpieć najbardziej? Czy stanie się ono wzorowym dorosłym, samotnie poznając świat, po tym, jak przez lata egzystował jako topielec zanurzony w mętnych wodach egoizmu własnych rodziców? Mało prawdopodobne. Szczególnie, kiedy dwoje potencjalnie najbliższych mu osób szczerze nienawidzi jego istnienia. Nie jest łatwo stać się dobrym człowiekiem, w szczególności autorytetem dla młodszych. "Himizu" zmusza do zastanowienia się nad tym co właściwie oznacza bycie dorosłym? Podejmowanie właściwych decyzji? Przekładanie społeczeństwa nad samego siebie? Czy naprawdę to w japońskim mniemaniu nazywane jest dorosłością? Wyznawanie zasady dobra ogółu ponad dobrem jednostki? Nie trzeba szukać głęboko, aby zdać sobie sprawę, że w japońskiej kulturze to obowiązkiem jest służyć ludziom, a nie odwrotnie. W tym świecie musisz żyć dla społeczeństwa. Nigdy odwrotnie. Musisz być przydatnym dla kogoś, aby reszta nazwała cię dobrym człowiekiem.
Jak wspomniałam wyżej, podobny motyw był w "Battle Royale". Z jednym istotnym wyjątkiem. Tam, to nauczyciele swoją chorą polityką, wzięli w ręce przygotowanie uczniów do życia dla społeczeństwa. W "Himizu" to młodzi główni bohaterowie, metodą prób i błędów sami starają się znaleźć sposób na stanie się przykładnym dorosłym Japończykiem. Jest to o tyle trudne, że młodzież, będąc pod presją własną lub innych, najczęściej prowadzi swoje życie krótszą drogą. Nie doszukują się problemów w sobie, lecz w innych ludziach. Ludziach, którzy w ich mniemaniu nie powinni istnieć, bowiem są skazą dla społeczeństwa. Co więc trzeba zrobić, aby stać się przydatnym? Odpowiedź jest prosta. Zerwać i zniszczyć tę drzazgę wbitą głęboko w dłoń narodu. Zlikwidować tych, którzy stanowią zagrożenie. To jeszcze tylko niebezpieczna dziecięca logika, czy już rzeczywistość? Bohaterowie "Himizu" mają skrajne zdania na ten temat.
Produkcja sama w sobie jest symbolem. Wszystko co robią, widzą i czują główni bohaterowie ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, która ich otacza. Najdrobniejsze gesty, przypadkowe spojrzenia i przypadkowo poznani ludzie - oni wszyscy coś sobą reprezentują. Pierwotnie jest to ciężkie do zrozumienia, lecz oglądając "Himizu" koniecznym jest doszukiwanie się drugiego dna. Niżej opiszę kilka z bardzo wielu znaczeń, posiadających swoje drugie dno, które wystąpiły w filmie:
- Kamienie, które Keiko wkłada do kieszeni za każdym razem, kiedy czuje urazę do Sumidy symbolizują winę. Mówi o tym Ewangelia św. Jana. Znany przez wszystkich chrześcijan cytat, głosi: "Kto z Was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem". Keiko wydaje się rozumieć te słowa nieco inaczej. Stara się usprawiedliwiać poczynania głównego bohatera, daje mu trzy szansę. Kiedy uzbiera całą kieszeń kamieni oznaczać to będzie, że grzech jakiego dopełnił się Sumida będzie już tak potężny, że nie ominie go kara, jak to spotkało cudzołożnicę z Ewangelii św. Jana.
- Najbardziej wstrząsającym symbolem, który miałam okazję zobaczyć w filmie była kobieta w samej bieliźnie, której sylwetkę zdobiły oczerniające ją napisy typu "dziwka". Jej zabliźnione i posiniaczone ciało symbolizuje przemoc, zaś sam napis - niezniszczalną od wieków japońską hierarchię społeczną. Łańcuch, który miała zawiązany u stóp mógłby ukazywać niewolnictwo, lecz nie był on do niczego przywiązany. Co więc to symbolizował? Dokładnie to samo co wypowiedziane przez nią słowa: "Robię to z własnej woli. Zostaw mnie.".
- Sny od wieków są największym źródłem symboli. Mogą przewidywać przyszłość. Być odpowiedzią na dręczące nas pytania. Ziszczeniem naszych najskrytszych marzeń. Mogą być podpowiedzią. Pistolet, znaleziony w pralce przez Sumidę podczas jego snu ujawniał typową dla Japończyków ucieczkę od problemów i jednocześnie był zapowiedzią przyszłości. Podarowanie mu pistoletu w realnym świecie miało pokazać czy głównemu bohaterowi udało się w końcu dorosnąć. Sytuacja zdawała się wówczas mówić: "Sam wybierz drogę, którą chcesz podążać". Jednocześnie ten sam stan rzeczy mógł oznaczać sugestię.
- Nie od dziś wiadomo, że muzyka łączy ludzi. Symbolizuje piękno i harmonię. Choć jest stworzona ludzką ręką ma w sobie tyle delikatności na ile nie stać żadnego człowieka. Próba morderstwa wokalisty na jednej z ulic miasta była zamachem na całe piękno świata. Usilnym pragnieniem pokazania, że ono nie istnieje. Krzyki szaleńca, który nie był w stanie słuchać delikatnej ballady o miłości, jego późniejszy rozhisteryzowany płacz i błagalne pytania o to kim jest były kolejnym wstrząsającym dramatem.
- Błoto - upadek człowieczeństwa. Zapewne wielokrotnie padało z Waszych ust stwierdzenie, że ktoś kogoś zmieszał z błotem. Jest to nic innego, jak upokorzenie lecz niegdyś miało to większe znaczenie niż pierwotnie. Odbierano je właśnie jako upadek.
- Stara chata na jeziorze obok łódki głównego bohatera to symbol tragedii, jaka spotkała społeczeństwo japońskie. Patrzyli na nią wszyscy po kolei. Ludzie, których zjednał sobie Sumida. Ci, którym dał prowizoryczny dach nad głową. Byli zamknięci w przeszłości, lecz w porównaniu z młodym bohaterem, żyli w zgodzie ze sobą samym.
Z pośród tych kilku symboli, które udało mi się opisać powyżej, wyłania się jeden mówiący wyłącznie o głównych bohaterach. Wiersz, który widzicie powyżej. Przekaz filmu. Morał całej historii. Podsumowanie. Utwór ten jest początkiem i zakończeniem całej historii. Lecz choć słowa są identyczne na początku i na końcu to jednak znaczenie wydaje się być zupełnie inne. Jeśli mieliście kiedyś okazję interpretować, najwspanialszy moim zdaniem, wiersz pt. "Ocalony" Różewicza to mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę z owej różnicy. Utwór, który jest motywem przewodnim "Himizu" podobnie jak "Ocalony" Różewicza są bardziej do siebie podobne, niż by się mogło zdawać.
Postacie w "Himizu" to naprawdę rozległy temat i mogłabym pisać o nim godzinami. Główni bohaterowie są tak specyficzni, że trudno ich opisać. Niezależnie od tego od jakiej strony by się próbowało, ostatecznie i tak wydaje się to być bez sensu. Postanowiłam więc w tej części mojej recenzji skupić się nie na Sumidzie i Keiko, a na postaciach pobocznych, które tworzą jakby tło dla życia tej dwójki. Mowa tu o ludziach, których główny bohater przygarnął pod swój dach po wielkiej katastrofie. W większości są to biznesmani, którzy w jeden dzień stracili wszystko i stali się bezdomnymi. Są widocznie wdzięczni za możliwość przebywania nieopodal mieszkania Sumidy. Można ich uznać za jego przyjaciół, lecz w rzeczywistości wydaje mi się, że byli oni aniołami. Nawet jeśli, zapytacie, to po co jednemu bohaterowi tak dużo aniołów stróżów? Ano Sumida nie jest zwykłą osobą. Można go przyrównać do tykającej bomby, która nie wiadomo kiedy wybuchnie. Chodząca destrukcja bez przycisku "off". Ci ludzie, którzy zbiegiem okoliczności stali się nie tylko jego sąsiadami ale i przyjaciółmi są lekiem na duszę chłopaka. Pomimo strat jakie ponieśli, ich pozytywne nastawienie do świata mówi: "Nic się nie stało!". Nie zdziwiłabym się wcale, gdyby pewnego dnia, jak anioły po skończonej sprawie, odeszli z tego świata.
Wszyscy aktorzy zagrali świetnie, lecz to dwójka głównych wiodła prym na ekranie. To oni stworzyli całą magię oraz niepowtarzalność "Himizu". To, co myślę o grze głównych bohaterów w całości podsumował Yoichi z forum Lizards i to jego pozwolę sobie tutaj zacytować:
Święta prawda. Byłam zszokowana ich niezwykle realistyczną grą! Momentami miałam wrażenie, że, mówiąc kolokwialnie, hamulce im siądą i jak nic pozabijają się na ekranie. Chyba najbardziej przejmująca i destrukcyjna para, jaką miałam okazję kiedykolwiek oglądać. Kiedy sobie pomyślę ile razy bili się po twarzach, powtarzając sceny to aż głowa mnie zaczyna boleć. Sometani Shota, grający Sumidę naprawdę zrozumiał swoją postać choć z pewnością nie było to łatwe. Główny bohater należał do osób z początkami schizofrenii o podłożu psychospołecznym i rodzinnym. Gdyby Sumidę zagrał inny aktor, nie byłabym pewna czy tak dobrze rozumiem poczynania Yuichi'ego. Bałam się, że przy Sometani'm, jego partnerka, Nikaido Fumi zostanie zesłana do rangi tła, ale myliłam się. Świetnie dała sobie radę! Błyszczała na ekranie! Grała jakby była dwoma, trzema zupełnie innymi osobami! Do tego mimiką twarzy po prostu wciskała w fotel! Jej aparycja zmieniała się jak w kalejdoskopie! Naprawdę ciekawie ukazała swoją postać, która na pierwszy rzut oka wydaje się być typową dziewczyną z obsesją na punkcie chłopaka, lecz w rzeczywistości jest równie skrzywiona, jak on sam. I również ona przeżywa swoje męki, rozczarowania i dramaty.
Na brawa zasługuje również Kubokuza Yosuke, który zagrał małą acz znaczącą rolę i jak nie trudno się domyśleć, wypadł świetnie. To ten rodzaj aktora, który niezależnie od tego gdzie się pojawi i co zagra, zawsze miło się go ogląda i trudno nie zwrócić na niego uwagi.
Pierwsze co rzuca się w oczy to przepięknie zrobione zdjęcia! Są najmocniejszym punktem produkcji jeśli chodzi o sprawy techniczne. Wszystko inne przy nich blaknie. Scenografia na tyle, na ile może sobie pozwolić, jest przejrzysta, za co ogromny plus. Ogółem: dużo cienia, dużo światła a pomiędzy tymi dwoma - umiar. Moim zdaniem pod względem technicznym Japończycy spisali się równie świetnie, jak pod względem dopracowania fabuły i kreacji bohaterów. Na uwagę zasługują miejsca, szczególnie retrospekcje przypominające o tragedii, jaka miała miejsce w rzeczywistości oraz "dom na łodzi" głównego bohatera.
Nie obejrzenie tego filmu jest wielką stratą dla ludzi ambitnych i ciekawych samego siebie. "Himizu" to pozycja obowiązkowa dla każdego kinomaniaka, niezależenie od zainteresowań kinematografią japońską, koreańską, amerykańską czy hiszpańską. Przed Wami stoi otworem najlepszy film, jaki możecie obejrzeć w życiu! Wystarczy zrobić pierwszy krok i znaleźć czas. Nie oczekujcie, że zrozumiecie go łatwo, chociaż wcale nie twierdzę, iż jest trudny w zrozumieniu. Mam nadzieję, że po obejrzeniu "Himizu" jeśli będziecie mieli jakieś wątpliwości, moja recenzja wyjaśni Wam kilka spraw związanych z filmem. Jeśli nie, śmiało pytajcie. Odpowiem, jeśli tylko będę wiedziała. Polecam osobom nie tylko o mocnych nerwach.
Jak wspomniałam wyżej, podobny motyw był w "Battle Royale". Z jednym istotnym wyjątkiem. Tam, to nauczyciele swoją chorą polityką, wzięli w ręce przygotowanie uczniów do życia dla społeczeństwa. W "Himizu" to młodzi główni bohaterowie, metodą prób i błędów sami starają się znaleźć sposób na stanie się przykładnym dorosłym Japończykiem. Jest to o tyle trudne, że młodzież, będąc pod presją własną lub innych, najczęściej prowadzi swoje życie krótszą drogą. Nie doszukują się problemów w sobie, lecz w innych ludziach. Ludziach, którzy w ich mniemaniu nie powinni istnieć, bowiem są skazą dla społeczeństwa. Co więc trzeba zrobić, aby stać się przydatnym? Odpowiedź jest prosta. Zerwać i zniszczyć tę drzazgę wbitą głęboko w dłoń narodu. Zlikwidować tych, którzy stanowią zagrożenie. To jeszcze tylko niebezpieczna dziecięca logika, czy już rzeczywistość? Bohaterowie "Himizu" mają skrajne zdania na ten temat.
= PERWERSYJNA SYMBOLIKA =
- Kamienie, które Keiko wkłada do kieszeni za każdym razem, kiedy czuje urazę do Sumidy symbolizują winę. Mówi o tym Ewangelia św. Jana. Znany przez wszystkich chrześcijan cytat, głosi: "Kto z Was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem". Keiko wydaje się rozumieć te słowa nieco inaczej. Stara się usprawiedliwiać poczynania głównego bohatera, daje mu trzy szansę. Kiedy uzbiera całą kieszeń kamieni oznaczać to będzie, że grzech jakiego dopełnił się Sumida będzie już tak potężny, że nie ominie go kara, jak to spotkało cudzołożnicę z Ewangelii św. Jana.
- Sny od wieków są największym źródłem symboli. Mogą przewidywać przyszłość. Być odpowiedzią na dręczące nas pytania. Ziszczeniem naszych najskrytszych marzeń. Mogą być podpowiedzią. Pistolet, znaleziony w pralce przez Sumidę podczas jego snu ujawniał typową dla Japończyków ucieczkę od problemów i jednocześnie był zapowiedzią przyszłości. Podarowanie mu pistoletu w realnym świecie miało pokazać czy głównemu bohaterowi udało się w końcu dorosnąć. Sytuacja zdawała się wówczas mówić: "Sam wybierz drogę, którą chcesz podążać". Jednocześnie ten sam stan rzeczy mógł oznaczać sugestię.
- Nie od dziś wiadomo, że muzyka łączy ludzi. Symbolizuje piękno i harmonię. Choć jest stworzona ludzką ręką ma w sobie tyle delikatności na ile nie stać żadnego człowieka. Próba morderstwa wokalisty na jednej z ulic miasta była zamachem na całe piękno świata. Usilnym pragnieniem pokazania, że ono nie istnieje. Krzyki szaleńca, który nie był w stanie słuchać delikatnej ballady o miłości, jego późniejszy rozhisteryzowany płacz i błagalne pytania o to kim jest były kolejnym wstrząsającym dramatem.
- Błoto - upadek człowieczeństwa. Zapewne wielokrotnie padało z Waszych ust stwierdzenie, że ktoś kogoś zmieszał z błotem. Jest to nic innego, jak upokorzenie lecz niegdyś miało to większe znaczenie niż pierwotnie. Odbierano je właśnie jako upadek.
"Znam co jest ziarno, a co plewa.
Znam, znam to.
Znam kto człek, jaki po urodzie.
Znam to wszystko.
Znam co pogoda, co ulewa.
Znam to.
Znam drzew gatunki po ich korze.
Znam to.
Znam też kto pilny jest, a kto nie.
Znam wszystko,
prócz samej siebie.
Znam to wszystko.
Znam bladych, śniadych, znam w potrzebie.
Znam śmierć, co każdą rzecz pożera.
Znam wszystko,
prócz samej siebie."
Z pośród tych kilku symboli, które udało mi się opisać powyżej, wyłania się jeden mówiący wyłącznie o głównych bohaterach. Wiersz, który widzicie powyżej. Przekaz filmu. Morał całej historii. Podsumowanie. Utwór ten jest początkiem i zakończeniem całej historii. Lecz choć słowa są identyczne na początku i na końcu to jednak znaczenie wydaje się być zupełnie inne. Jeśli mieliście kiedyś okazję interpretować, najwspanialszy moim zdaniem, wiersz pt. "Ocalony" Różewicza to mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę z owej różnicy. Utwór, który jest motywem przewodnim "Himizu" podobnie jak "Ocalony" Różewicza są bardziej do siebie podobne, niż by się mogło zdawać.
= NIECODZIENNI BOHATEROWIE =
"- Musisz być wystarczająco silny, aby płakać i wołać o pomoc.
- Płacz i proszenie o pomoc sprawia, że czuję się nagi.
Powinienem ot tak zrobić coś w co nie wierzę?"
= PRZEJMUJĄCY PARING =
Wszyscy aktorzy zagrali świetnie, lecz to dwójka głównych wiodła prym na ekranie. To oni stworzyli całą magię oraz niepowtarzalność "Himizu". To, co myślę o grze głównych bohaterów w całości podsumował Yoichi z forum Lizards i to jego pozwolę sobie tutaj zacytować:
"Dla mnie jest to dwójka szalenie utalentowanych aktorów młodego pokolenia. Wcześniej w "Himizu" pokazali, że jak trzeba to zagrają wszystko i zrobią to tak, że niejednemu aktorowi z dziesięcioletnim stażem opadnie szczęka."
Święta prawda. Byłam zszokowana ich niezwykle realistyczną grą! Momentami miałam wrażenie, że, mówiąc kolokwialnie, hamulce im siądą i jak nic pozabijają się na ekranie. Chyba najbardziej przejmująca i destrukcyjna para, jaką miałam okazję kiedykolwiek oglądać. Kiedy sobie pomyślę ile razy bili się po twarzach, powtarzając sceny to aż głowa mnie zaczyna boleć. Sometani Shota, grający Sumidę naprawdę zrozumiał swoją postać choć z pewnością nie było to łatwe. Główny bohater należał do osób z początkami schizofrenii o podłożu psychospołecznym i rodzinnym. Gdyby Sumidę zagrał inny aktor, nie byłabym pewna czy tak dobrze rozumiem poczynania Yuichi'ego. Bałam się, że przy Sometani'm, jego partnerka, Nikaido Fumi zostanie zesłana do rangi tła, ale myliłam się. Świetnie dała sobie radę! Błyszczała na ekranie! Grała jakby była dwoma, trzema zupełnie innymi osobami! Do tego mimiką twarzy po prostu wciskała w fotel! Jej aparycja zmieniała się jak w kalejdoskopie! Naprawdę ciekawie ukazała swoją postać, która na pierwszy rzut oka wydaje się być typową dziewczyną z obsesją na punkcie chłopaka, lecz w rzeczywistości jest równie skrzywiona, jak on sam. I również ona przeżywa swoje męki, rozczarowania i dramaty.
Na brawa zasługuje również Kubokuza Yosuke, który zagrał małą acz znaczącą rolę i jak nie trudno się domyśleć, wypadł świetnie. To ten rodzaj aktora, który niezależnie od tego gdzie się pojawi i co zagra, zawsze miło się go ogląda i trudno nie zwrócić na niego uwagi.
= SPRAWY TECHNICZNE =
= PODSUMOWANIE =
OCENA:
10/10
_________________________
TŁUMACZENIE:
Raw: doramax264
Napisy PL: podnapisi.net
Miałam okres, kiedy dziennie oglądałam aż po kilka japońskich filmów tak dla wytchnienia od Korei i pamiętam z tego czasu trzy, które najbardziej mną wstrząsnęły. Obejrzałam je właściwie zaraz po sobie, co w końcu sprawiło, że z nadmiaru emocji rozpłakałam się w środku nocy tak kilkadziesiąt minut po skończeniu Himizu (przez ten film pokochałam Sometaniego~). Dwa poprzednie tytuły to Confessions i Monster's Club. Polecam szczególnie ten drugi, jakby mało ci było Kubozuki, robi tam piorunujące wrażenie ^^
OdpowiedzUsuńZaciekawiło mnie, ale chyba trochę się boję... Chyba najpierw się przygotuję psychicznie, a potem obejrzę, bo zrobię to na pewno xD Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAkane
Mam w bliskich planach obejrzenie tego filmu, głównie dla Sometaniego, który jest dla mnie najlepszym japońskim aktorem z młodszego pokolenia i chyba żaden z tych naprawdę popularnych w Japonii młodych aktorów nie dorasta mu do pięt.
OdpowiedzUsuńBo co do filmów Siona Sona, to mam dość skrajną opinię. Niektóre są po prostu świetne, a niektóre tak przecudaczone, że szkoda słów i nie da się tego oglądać, żeby nie zasnąć przy biurku. Ale o "Himizu" słyszałam same pozytywy i obejrzę na 100%