The Naked Kitchen (2009)


Tytuł oryginalny: 키친
Romanizacja: Kichin
Tytuł alternatywny: Kitchen/ The Naked Kitchen
Produkcja: Korea Pd
Gatunek: romans
Reżyseria: Hong Ji Young
Obsada: Shin Min A, Joo Ji Hoon, Kim Tae Woo, Jeon Hye Jin

      ... czyli o tym jak z pięknie zapowiadającego się początku można spartolić zakończenie. Nie wiem czy tylko ja mam ostatnio takie wrażenie, czy po prostu wybieram nie odpowiednie produkcje, ale wydaje mi się, że wybuchła jakaś plaga na romanse z zaskakującym zakończeniem. Ja rozumiem, że nie każdy romans kończy się dobrze i cieszę się, że reżyserzy starają się nam pokazać dwie strony medalu, jednakże dwie takie produkcje pod rząd to dla mnie trochę za dużo. No bo z całym szacunkiem, ale skoro początek zapowiadał gorący romans a zakończenie wzięło się z księżyca, to o co w tym wszystkim chodzi? Niby widzę tu drugie dno tej historii, ale ono wydaje mi się tu zupełnie niepotrzebne. Tak, bardzo nie lubię, kiedy sprawy idą nie po mojej myśli. Jestem wściekła na twórców, że zmarnowałam ostatnie pół godziny tej produkcji na oglądaniu zakończenia. Lecz mimo wszystko "The Naked Kitchen" wizualnie wypadło znakomicie. Głównie dzięki momentami naprawdę gorącemu paringowi Joo Ji Hoon'a z Shin Min A. Z góry przepraszam za sarkazm, ale jestem naprawdę zła na zakończenie tej produkcji. W tej recenzji znajdziecie naprawdę mało obiektywizmu z mojej strony. 

FABUŁA:

       "Mo Rae wiedzie bardzo radosne życie. Jest projektantką wnętrz i od roku żoną swojego przyjaciela z dzieciństwa. Wydawało by się, że nic jej więcej do szczęścia nie potrzeba, jednak cały ten poukładany świat burzy pewien mały incydent. W rocznicę ślubu, kobieta postanawia obdarować ukochanego pięknym upominkiem i w tym celu udaje się do galerii ceramiki. Na miejscu okazuje się, że sklep jest chwilowo zamknięty, ale to nie jest przeszkodą dla rezolutnej Mo Rea, która po prostu włamuje się do niego. W pustej galerii spotyka młodego przystojnego mężczyznę, który również nielegalnie wszedł do środka. Oboje postanawiają uciec w obawie przed przyłapaniem na włamaniu. Być może pod wpływem chwili, lub czegoś więcej, w miejscu ukrycia dochodzi między nimi do zbliżenia, o którym chcą jak najszybciej zapomnieć. Jednak kilka dni później, nieoczekiwanie spotykają się znowu, do tego okazuje się, iż będą razem mieszkać." - opis pochodzi z love-drama.pl

       Mamy tutaj do czynienia z prawdziwym trójkątem miłosnym w kulinarnym wydaniu. Chociaż więcej możecie się tu spodziewać figury geometrycznej aniżeli gotowania. Kuchnia pozostaje bowiem jedynie tłem, na którym opierają się główni bohaterowie, bo przecież muszą mieć oni jakieś zainteresowania, prawda?

BOHATEROWIE:

       Opis głównej bohaterki jest dość obszerny, bowiem jest ona i jej nieodpowiedzialne poczynania są źródłem moich dumań nad wieloma sprawami związanymi z fabułą.

      Mo Rae, główna bohaterka "The Naked Kitchen" z początku wydaje się być szczęśliwą żoną swego męża, która ma wszystko w nadmiarze. Dziwiłam się, że od tego nadmiaru szczęścia jeszcze nie osłabła to kto to widział, że po ślubie kobieta tak bardzo dba o swego ukochanego? Codzienne wczesne śniadania, niezliczona ilość całusów i przytulania się, brak powodu do awantur i wszelakich kłótni. Można by rzec - sielanka, która na dłuższą metę nie daje żadnych rezultatów i nie sprawia, że główni bohaterowie "docierają się" w jakikolwiek sposób. Pokazane jest tu nieco groteskowe podejście do życia w małżeństwie, które właśnie z reguły najmniej podobne jest do sielanki. W trakcie bliższego poznawania Mo Rae, zmienia się o niej zdanie i to wcale nie na lepsze. Ma się bowiem wrażenie, że główna bohaterka jest trochę  niepoważna, choć bardziej chyba pasowałoby stwierdzenie "niedorozwinięta umysłowo". Zauważyła to nawet jej najbliższa przyjaciółka, która swoją drogą miała u mnie wiele plusów. Bowiem, jak można uznać za normalną kobietę, osobę, która mówi otwarcie, że kocha swojego męża, ale pod wpływem chwili zdradza go i następnie mówi mu o tym, jak na spowiedzi, zarzekając się, że to nie była jej wina tylko po prostu poniosły ją emocje? To jeszcze nie wszystko. Po dołączeniu do jej domu mężczyzny, z którym zdradziła swojego męża nie krępują ją zaloty intruza ani nie dziwi fakt, że ten się w niej zakochał. Chwila, tylko mi się tak zdaje, czy coś tu nie gra? Zarzeka się, że kocha jednego, ale nie ma nic przeciwko romansowi z drugim, w którym sama stwierdza, że też się zakochała. I tu powstaje pytanie, nurtujące niemalże wszystkich: Czy można kochać dwie osoby na raz? Oczywiście, że można. Kocham mamę, tatę, moje siostry, chłopaka. To o trzy osoby więcej, niż dwie. Ale nie o taką miłość chodzi. Wydaje mi się, że główna bohaterka pomyliła przyjaźń z miłością. Jest to częsty błąd wśród kobiet i prawie nigdy nie ma szczęśliwego zakończenia.


"- Czy można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie?
- Oczywiście, że tak. Wszystko można robić jednocześnie. Spójrz. Jedną ręką czeszę włosy, a drugą ci przyłożę! Kompletnie postradałaś rozum. [...] Czy to ma sens? Pieprzyć się z jednym, a z drugim nawiązywać porozumienie duchowe?!" 

        Jak już powiedziałam: przyjaciółka Mo Rae jest moją bohaterką o czym świadczy podany wyżej cytat. Święte słowa! Aż chyba zacznę ją cytować w prawdziwym życiu.

      Główna bohaterka momentami doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Sama nie wiedziała czego chce. Nie wiedziała kogo kocha i nie potrafiła odróżnić namiętności od miłości. Zacznijmy od tego, że nie wiele wiedziała o miłości, bowiem jedynym facetem w jej życiu od dzieciństwa był mężczyzna, którego poślubiła. Dlaczego go poślubiła? Pada w filmie takie pytanie, lecz nie ma co się spodziewać wyjaśnienia, bowiem Mo Rae inteligentnie duma nad tym, mówiąc coś w stylu "Nawet jeśli to nie miłość, to i tak bym go wybrała". Czyli co widz ma przez to rozumieć? Jakie ma mieć zdanie o małżeństwie? Ja z tego wywnioskowałam, że wiążemy się z kimś na całe życie nie z miłości, a z poczucia bezpieczeństwa. Jakby nie patrzeć jest to praktyczne zagranie. Ale czy odpowiednie? Związać się z kimś dla wygody lub dlatego, że nie wyobraża się życia bez tej drugiej osoby? Wydaje mi się, że to nie ma sensu bowiem jest duże prawdopodobieństwo, że w przyszłości zranimy osobę, którą chcieliśmy chronić. I wszyscy będą pokrzywdzeni.


        Mo Rae była irytująca. Za każdym razem jak się posprzeczała ze swoim mężem to lepiła się do niego jakby to miało załatwić sprawę. Z resztą...  Posprzeczała to duże słowo. Toż to nawet zaczątek kłótni nie był. Małe spięcie. Nawet nie wymiana zdań, bo ona mówiła a on słuchał lub mówił, że "nie chce wiedzieć". Przykładne małżeństwo, nie ma co.

       Mężczyzna, z którym Mo Rae wdaje się w romans nazywa się Park Du Re i jest typem słodkiego drania o złotym sercu, jeśli wiecie co mam na myśli. Seksowny, pociągający, zmysłowy. Aktor wcielił się w tę rolę doskonale. Wcześniej miałam okazję go oglądać w głównej roli w "Princess Hours" znanym inaczej jako "Goong" oraz w "Antique Bakery" z Kim Jae Wook'iem [recenzja]. W "The Naked Kitchen" pokazał się od zupełnie innej strony niż w dwóch wcześniej wspomnianych produkcjach. O czym mówię? Przekonacie się, kiedy przejdę do scenografii. Wracając do postaci, jaką swoją grą, stworzył Ju Ji Hoon. Park Du Re to młody, bo zaledwie 24-letni mężczyzna, który ma w sobie domieszkę krwi francuskiej. Większość swojego życia mieszkał we Francji, gdzie stał się popularny jako młody genialny kucharz. Mąż głównej bohaterki ściąga go zza granicy aby ten uczył go fachu. Du Re nie ma pojęcia, że jego żoną jest kobieta, z którą zaraz po przyjeździe do Korei miał niespodziewaną sex-przygodę. Ani on, ani Mo Rae nie mają zamiaru mu tego uświadamiać. Mieszkając ze swoją przypadkową kochanką Du Re z zaskoczeniem stwierdza, że się zakochał. Co więcej, bardzo zaprzyjaźnił się również z mężem głównej bohaterki. Pozostaje więc mu wybrać między namiętną acz szczerą miłością, a męską niezniszczalna przyjaźnią.


        Hang Sang In jest mężem Mo Rae i jednocześnie jej przyjacielem z dzieciństwa. Aby spełnić swoje marzenie o gotowaniu, rzuca dobrze płatną pracę i postanawia otworzyć restaurację. Problem w tym, że choć potrafi świetnie gotować to nie każdemu smakują jego dania. Aby stać się dobrym kucharzem ściąga zza granicy znajomego, Park Du Re. Początkowa znajomość szybko przemienia się w silną męską przyjaźń. Mężczyzna zaczyna bezgranicznie ufać swojemu nowemu mistrzowi kucharstwa. Lecz co stanie się jeśli Sang In dowie się, że to właśnie Du Re jest mężczyzną, który przeleciał jego kobietę?

        Postać męża głównej bohaterki jest doprawdy dziwna. Nawet jeśli jest zazdrosny o Mo Rae to kompletnie tego po nim nie widać. Ogólnie całe to ich małżeństwo wydaje się być sztucznie zaprogramowane. W porównaniu do tego co połączyło Mo Rae i Du Re to to co łączy żonę i męża jest płytkie i powierzchowne. Brakuje w ich związku namiętności. Ba! Ich kontakty nie ocierają się nawet o wzajemną fascynację seksualną czy pożądanie! Nic dziwnego, że kobieta dała się ponieść emocjom. Chyba pierwszym, jakie od wielu lat do kogoś poczuła. Sang In był taki nijaki. Z jeden strony wyraźnie widać, że Mo Rae jest dla niego ważna, ale czy widział w niej kobietę? Oglądając film ma się wrażenie, że to po prostu zgodna i potencjalnie szczęśliwa para. Ale jakby się w to zagłębić to powstaje pytanie: Czy oni kiedykolwiek byli w sobie zakochani?

MUZYKA:

        Ze ścieżki dźwiękowej jedyny warty uwagi utwór nosi tytuł "After a Year" w wykonaniu Shin Min Ah. Jest to bardzo przyjemna ballada, która w pewien sposób wyróżnia się spośród prawie 30 różnych melodii.

SCENOGRAFIA:


      I tutaj nastaje podziw dla niesamowitej scenografii, kostiumów oraz niektórych scen. Zdjęcia są naprawdę piękne. Przygotowywane przez głównych bohaterów posiłki wyglądają wspaniale szczególnie kiedy pokazany jest cały proces ich powstawania. Te momenty są ładnie i estetycznie dopracowane. Dodatkowo  ciekawy motyw z parasolkami słonecznymi jest z pewnością pomysłem niezwykle oryginalnym. Z całą pewnością jest to przyjazna alternatywa po dość oklepanym wątku kulinarnym. Ogólnie jakby nie patrzeć, cały sklep Mo Rae ma w sobie coś intrygującego.


        A teraz to, co najważniejsze. Coś co sprawiło, że pomimo surowej oceny i mojej ogromnej niechęci do zakończenia tego filmu, nie mogę oprzeć się pokusie oglądania tej sceny codziennie po kilka razy. Shin Min A, wcielająca się w postać Mo Rae oraz Ju Ji Hoon, jej filmowy kochanek zdecydowali się na scenę rozbieraną. W takim dość podrzędnym filmie mogło to wypaść mało przekonująco, jednak ... Ten moment jest hitem całej produkcji! Oto w jak jeden prosty sposób można zagrać pożądanie, wzajemną fascynację i miłość od pierwszego wrażenia, tudzież mocne zauroczenie. Trudno słowami opisać epickość tej sceny. Po prostu trzeba to zobaczyć. A zobaczyć możecie to w wyżej zamieszczonym filmiku. Mogłabym to oglądać godzinami! Ju Ji Hoon całkowicie zerwał moje przekonanie o nim po "Princess Hours". W jednej scenie moje zdanie o nim awansowało na górną półkę. Pokazana jest tu delikatność acz pewność siebie. Wzajemna fascynacja i pożądanie. Słowem, wszystko to czego brakowało Ma Rae w małżeństwie, znalazła w jednej przypadkowej przygodzie.

PODSUMOWANIE:

        "The Naked Kitchen" miałam okazję obejrzeć online na love-drama i dopiero po zakończonym seansie spojrzałam na komentarze do filmu. Większość była niepochlebna. Wszyscy tak, jak i ja oczekiwali czegoś zupełnie innego a zakończenie było dla nich niezrozumiałe. Ktoś nawet napisał, że film był kiepski. Lecz tu właśnie chciałabym coś sprostować. Film nie był kiepski. To zakończenie było koszmarne i pozbawione jakiegokolwiek sensu. Zastanawiam się co cały ten romans miał pokazać? Uświadomić głównej bohaterce, że kocha swojego męża szczerze czy że dopiero szczerze może go pokochać? Dajmy już sobie z tym spokój. "The Naked Kitchen" nie było nudne. Za każdym razem coś się działo, były również momenty bardzo zabawne, od których aż łezka w oku mi się zakręciła. Jednakże prym wiodła tutaj nie małżeństwo, a para Mo Rae-Du Re. To oni stworzyli całą magię dobrego romansu, który jednak sknociło jedno głupie zakończenie. Wielka szkoda. Na siłę można się tu jeszcze doszukiwać pięknie zarysowanej przyjaźni między całą trójką, jednak nie rzuca się to tak bardzo w oczy.


        Polecam każdemu kto lubi dobry romans, ale na własne ryzyko, bowiem decyzja głównej bohaterki na zakończenie może przyprawić Was o ból głowy i utratę przytomności. Nie mniej jednak warto zobaczyć film dla niesamowitej roli Ju Ji Hoon'a i tego jak to on potrafi oddziaływać na dziewczynę. Zachęcam Was niektórymi ciekawymi scenami, np. tą pod prysznicem lub tą w maszynie do robienia zdjęć ;]

OCENA:
5/10
_________________________
TŁUMACZENIE:
Gdzie: napisy szukać w google
Online: love-drama.pl lub viki.com

Komentarze

  1. Cóż, zaciekawiłaś mnie, pomimo że to koreańska produkcja, jednak chyba wiem o co chodzi z zakończeniem i jestem pewna, że mi także by się nie spodobało ;p Pozdrawiam
    Akane

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

[POLECANE DRAMY JAPOŃSKIE] Romans Szkolny

[POLECANE FILMY JAPOŃSKIE] Romans