The Complex (2013)
Tytuł oryginalny: クロユリ団地
Romanizacja: Kuroyuri Danchi
Produkcja: Japonia
Gatunek: horror
Reżyseria: Hideo Nakata ("Ring", "Ring II", "L: Change The World", "Monsters")
Scenariusz: Hideo Nakata
Obsada: Maeda Atsuko, Narimiya Hiroki, Katsumura Masanobu, Sosei Tanaka, Masaya Takahashi
Romanizacja: Kuroyuri Danchi
Produkcja: Japonia
Gatunek: horror
Reżyseria: Hideo Nakata ("Ring", "Ring II", "L: Change The World", "Monsters")
Scenariusz: Hideo Nakata
Obsada: Maeda Atsuko, Narimiya Hiroki, Katsumura Masanobu, Sosei Tanaka, Masaya Takahashi
Od kiedy tylko pojawiła się wzmianka o tym filmie, od razu chciałam go obejrzeć. Na początku miałam problemy ze znalezieniem rawów, potem, z kolei, brak angielskich napisów całkowicie mnie dobił. Ostatecznie nie minęło kilka tygodni i mogłam cieszyć się kolejnym dobrym japońskim dreszczowcem w polskiej wersji językowej. Nie ukrywam, że jednym z głównych powodów mojego zainteresowania tą produkcją był Hiroki Narimiya. Byłam ciekawa, jaką, tym razem, wykreuje postać. Miło zaskoczyła mnie gra Maedy Atsuko. Mam wrażeniem, że gwiazdka AKB48, z każdą kolejną produkcją, staje się coraz to lepszą aktorką.
Jak pisałam w TYM poście "The Complex" jest nowym filmem Hideo Nakaty, twórcy tak znanych tytułów, jak "The Ring" lub "Dark Water". Słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat filmu, lecz były to opinie osób, które z kinem azjatyckim mają, delikatnie mówiąc, niewiele wspólnego. Ja po obejrzeniu "The Complex" miałam nieco mieszane uczucia. Dlaczego? Dowiecie się w dalszej części recenzji.
FABUŁA:
Asuka to młoda studentka pielęgniarstwa, która właśnie przeprowadziła się z rodziną i młodszym bratem do wielkiego miasta. Zamieszkuje w jednym z mieszkań kompleksu Kuroyuri, nie wiedząc o tajemniczych zgonach, które miały tam miejsce 13 lat temu. Pierwszej nocy w nowym pokoju budzi ją nagłe drapanie w ścianę dochodzące z mieszkania obok. Na drugi dzień okazuje się, że jej nowy sąsiad nie żyje. Od jego śmierci z każdym dniem występują bardziej przerażające wydarzenia. Drapanie w ścianę nie ustaje, a młoda dziewczyna staje oko w oko z duchem zmarłego starca. Z pomocą Sasahary, który specjalizuje się w oczyszczaniu domów zmarłych ludzi, Asuka próbuje dowiedzieć się co było i jest przyczyną serii zgonów w Kuroyuri.
Fabuła jest niezwykle ciekawa i wciągająca. Jestem pod wrażeniem scenariusza. Został bardzo dokładnie napisany i podczas oglądania filmu nie wyłapałam żadnych nieścisłości ze strony scenariusza (poza tym, że nie wyjaśnili, co stało się z "szamanką" pod koniec historii).
BOHATEROWIE:
Asuka wydaje się być z pozoru normalną dziewczyną, która prowadzi normalne życie. Niestety rzeczywistość, w której żyje jest zupełnie inna, niż można sobie wyobrazić. Całkowicie różna od tej, którą główna bohaterka uważa za prawdziwą. Kim tak naprawdę jest Asuka i jaki skrywa sekret? Czego chce od niej zmarły sąsiad? I kim jest dziecko, z którym zaprzyjaźniła się pierwszego dnia po przeprowadzce? Wszystkiego dowiecie się oglądając film.
Postać głównej bohaterki była bardzo dobrze wykreowana i dopięta na ostatni guzik. Jej historia trzyma w napięciu od początku do końca filmu - to głównie ona napędza całą produkcję. Maeda Atsuko w roli Asuki wypadła nad wyraz przekonująco. Momentami denerwowała mnie jej mimika twarzy, lecz to jest raczej kwestia gustu. Główna bohaterka była złożonym charakterem, który z pewnością nie łatwo było zagrać. Nie mniej jednak Maeda poradziła sobie z nią z łatwością i w taki sposób, że uwierzyłam w jej szczerość.
Sasahara, w którego wcielił się Hiroki Narimiya to cichy, spokojny chłopak z przeszłością, o której dowiadujemy się pod koniec produkcji. Główna bohaterka spotyka go niedługo po znalezieniu zwłok swojego sąsiada. Pomiędzy nimi od razu zawiązuje się nić porozumienia. Sasahara pomaga dziewczynie, kiedy tę zaczyna nękać zmarły staruszek oraz wspiera ją w momencie, gdy ta dowiaduje się, iż to, co kiedyś wydawało jej się prawdą, nie istnieje. Jest jej oparciem i jedyną osobą, do której Asuka może zwrócić się o pomoc. Lecz jaki sekret skrywa?
Byłam nieco rozczarowana grą Narimiyi. Mówiąc wprost - nie miał za wiele pola do popisu z powodu słabo rozbudowanej roli. Niestety. Z jego strony liczyłam na coś więcej, lecz, będąc szczerym, zagrał tak sobie. Obejrzałam wiele produkcji z jego udziałem i z przykrością muszę stwierdzić, że Sasahara był najbardziej rozczarowującą postacią, jaką zagrał.
SCENOGRAFIA/MUZYKA:
Do tej pory były słowa aprobaty, teraz zaczynają się schody. Początek filmu to prawdziwy majstersztyk w japońskim wydaniu. Pełna napięcia cisza, przerywana od czasu do czasu westchnieniem bohaterki lub skrzypnięciem drzwi, powodowała przyjemny dreszczyk. Momenty grozy podwyższały adrenalinę. Szczególnie staruszek przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Dawno, oglądając horror, nie miałam takiego przerażenia wypisanego na twarzy. Problemy ze scenografią zaczęły się pod koniec produkcji. Miałam wrażenie, że reżyserowi zabrakło budżetu na dalsze zdjęcia i resztę nakręcił jedynie po to, aby było. Wielka szkoda! Sceny, o których mówię (związane głównie z postacią Sasahary) były najważniejsze w całym filmie. Te sceny powinny być wypchane efektami specjalnymi, a to, co dostałam zamiast przerazić, rozśmieszyło mnie. Nie żartuję. Końcowe efekty specjalne były rodem z oryginalnej wersji Godzilli. Raniło to moje oczy, ale zakończenie filmu trochę zrekompensowało mi całą tą sytuację.
PODSUMOWANIE:
Pomimo moich narzekań "The Complex" był jednym z lepszych dreszczowców, jakie oglądałam ostatnimi czasy - chociaż wydaje mi się, że w porównaniu z koreańską "Cinderellą" każdy "badziew" byłby dla mnie dobry. Pomijając niedociągnięcia ze strony efektów specjalnych, produkcja jest naprawdę ciekawa i każdy odbiera ją na swój własny sposób. Dla przykładu: "The Complex" oglądałam z siostrą i jej mężem - byli zachwyceni, a w swoim życiu obejrzeli wiele filmów grozy. W przeciwieństwie do mnie, oni, w tytułowej produkcji, nie doszukali się wielu minusów. Nowe dzieło Nakaty nie jest tak dobre, jak osławiony "Ring", ale trzyma fason, jak na sławnego reżysera przystało.
W sumie nie mam zastrzeżeń. Scenariusz został napisany i wykonany na sześć z plusem. Brak muzyki potęgował napięcie. Gra aktorska na przyzwoitym poziomie plus świetna kreacja Maedy Atsuko i Takahashi Masayi, wcielającego się w postać zmarłego staruszka. Dreszcz emocji, dobrze zryta psychika. Czego chcieć więcej po dobrym dreszczowcu?
Jak pisałam w TYM poście "The Complex" jest nowym filmem Hideo Nakaty, twórcy tak znanych tytułów, jak "The Ring" lub "Dark Water". Słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat filmu, lecz były to opinie osób, które z kinem azjatyckim mają, delikatnie mówiąc, niewiele wspólnego. Ja po obejrzeniu "The Complex" miałam nieco mieszane uczucia. Dlaczego? Dowiecie się w dalszej części recenzji.
FABUŁA:
Asuka to młoda studentka pielęgniarstwa, która właśnie przeprowadziła się z rodziną i młodszym bratem do wielkiego miasta. Zamieszkuje w jednym z mieszkań kompleksu Kuroyuri, nie wiedząc o tajemniczych zgonach, które miały tam miejsce 13 lat temu. Pierwszej nocy w nowym pokoju budzi ją nagłe drapanie w ścianę dochodzące z mieszkania obok. Na drugi dzień okazuje się, że jej nowy sąsiad nie żyje. Od jego śmierci z każdym dniem występują bardziej przerażające wydarzenia. Drapanie w ścianę nie ustaje, a młoda dziewczyna staje oko w oko z duchem zmarłego starca. Z pomocą Sasahary, który specjalizuje się w oczyszczaniu domów zmarłych ludzi, Asuka próbuje dowiedzieć się co było i jest przyczyną serii zgonów w Kuroyuri.
Fabuła jest niezwykle ciekawa i wciągająca. Jestem pod wrażeniem scenariusza. Został bardzo dokładnie napisany i podczas oglądania filmu nie wyłapałam żadnych nieścisłości ze strony scenariusza (poza tym, że nie wyjaśnili, co stało się z "szamanką" pod koniec historii).
BOHATEROWIE:
Postać głównej bohaterki była bardzo dobrze wykreowana i dopięta na ostatni guzik. Jej historia trzyma w napięciu od początku do końca filmu - to głównie ona napędza całą produkcję. Maeda Atsuko w roli Asuki wypadła nad wyraz przekonująco. Momentami denerwowała mnie jej mimika twarzy, lecz to jest raczej kwestia gustu. Główna bohaterka była złożonym charakterem, który z pewnością nie łatwo było zagrać. Nie mniej jednak Maeda poradziła sobie z nią z łatwością i w taki sposób, że uwierzyłam w jej szczerość.
Sasahara, w którego wcielił się Hiroki Narimiya to cichy, spokojny chłopak z przeszłością, o której dowiadujemy się pod koniec produkcji. Główna bohaterka spotyka go niedługo po znalezieniu zwłok swojego sąsiada. Pomiędzy nimi od razu zawiązuje się nić porozumienia. Sasahara pomaga dziewczynie, kiedy tę zaczyna nękać zmarły staruszek oraz wspiera ją w momencie, gdy ta dowiaduje się, iż to, co kiedyś wydawało jej się prawdą, nie istnieje. Jest jej oparciem i jedyną osobą, do której Asuka może zwrócić się o pomoc. Lecz jaki sekret skrywa?
Byłam nieco rozczarowana grą Narimiyi. Mówiąc wprost - nie miał za wiele pola do popisu z powodu słabo rozbudowanej roli. Niestety. Z jego strony liczyłam na coś więcej, lecz, będąc szczerym, zagrał tak sobie. Obejrzałam wiele produkcji z jego udziałem i z przykrością muszę stwierdzić, że Sasahara był najbardziej rozczarowującą postacią, jaką zagrał.
SCENOGRAFIA/MUZYKA:
Do tej pory były słowa aprobaty, teraz zaczynają się schody. Początek filmu to prawdziwy majstersztyk w japońskim wydaniu. Pełna napięcia cisza, przerywana od czasu do czasu westchnieniem bohaterki lub skrzypnięciem drzwi, powodowała przyjemny dreszczyk. Momenty grozy podwyższały adrenalinę. Szczególnie staruszek przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Dawno, oglądając horror, nie miałam takiego przerażenia wypisanego na twarzy. Problemy ze scenografią zaczęły się pod koniec produkcji. Miałam wrażenie, że reżyserowi zabrakło budżetu na dalsze zdjęcia i resztę nakręcił jedynie po to, aby było. Wielka szkoda! Sceny, o których mówię (związane głównie z postacią Sasahary) były najważniejsze w całym filmie. Te sceny powinny być wypchane efektami specjalnymi, a to, co dostałam zamiast przerazić, rozśmieszyło mnie. Nie żartuję. Końcowe efekty specjalne były rodem z oryginalnej wersji Godzilli. Raniło to moje oczy, ale zakończenie filmu trochę zrekompensowało mi całą tą sytuację.
PODSUMOWANIE:
Pomimo moich narzekań "The Complex" był jednym z lepszych dreszczowców, jakie oglądałam ostatnimi czasy - chociaż wydaje mi się, że w porównaniu z koreańską "Cinderellą" każdy "badziew" byłby dla mnie dobry. Pomijając niedociągnięcia ze strony efektów specjalnych, produkcja jest naprawdę ciekawa i każdy odbiera ją na swój własny sposób. Dla przykładu: "The Complex" oglądałam z siostrą i jej mężem - byli zachwyceni, a w swoim życiu obejrzeli wiele filmów grozy. W przeciwieństwie do mnie, oni, w tytułowej produkcji, nie doszukali się wielu minusów. Nowe dzieło Nakaty nie jest tak dobre, jak osławiony "Ring", ale trzyma fason, jak na sławnego reżysera przystało.
W sumie nie mam zastrzeżeń. Scenariusz został napisany i wykonany na sześć z plusem. Brak muzyki potęgował napięcie. Gra aktorska na przyzwoitym poziomie plus świetna kreacja Maedy Atsuko i Takahashi Masayi, wcielającego się w postać zmarłego staruszka. Dreszcz emocji, dobrze zryta psychika. Czego chcieć więcej po dobrym dreszczowcu?
OCENA:
8/10
________________________
TŁUMACZENIE:
Gdzie? Lizards@DEEP
Online: filmykino.pl
Komentarze
Prześlij komentarz